Kto jest on-line:
 
 

Wykresy w telefonie Cell

m.28dni.pl (iphone, android)
 
 

Szybka pomoc!

Coś sprawia Ci trudność, nie rozumiesz opcji? Napisz do pomocy 28dni lub eksperta.

 
 
 
 
 

Jak mężczyźni angażują się w rozpoznawanie płodności? 23 Luty 22:35

 

Zanim przejdę do dzisiejszego tematu, chciałabym wyjaśnić pewne kwestie dotyczące poprzedniego. Pisząc o moim prowadzeniu kursów dla narzeczonych mam oczywiście na myśli wyłącznie te trzy spotkania, które para musi odbyć w poradni planowania rodziny. Polskie Stowarzyszenie Nauczycieli NPR, instytucja świecka, do której należę, ma uprawnienia do prowadzenia tych trzech spotkań, w ramach których nauczyciele mają za zadanie nauczyć metody objawowo-termicznej w różnych sytuacjach życiowych. I to właśnie robię. Nie uważam, że jest to nie na miejscu albo że kogoś oszukuję, informując, że moją motywacją do stosowania i uczenia MRP nie jest przynależność do kościoła. Dla mnie istotne jest, by ludzie mieli prawidłową wiedzę, bo przez trzy godziny nic innego niż najważniejsze informacje na temat MRP nie jestem w stanie przekazać.

Myślę, że mi i moim koleżankom ze stowarzyszenia udaje się powoli zmieniać powszechne mniemanie o paniach z poradni. I rzeczywiście szkoda, że nie ma panów z poradni, bo uważam, że te zajęcia dla narzeczonych powinna prowadzić para. Nie sama kobieta, nie sam mężczyzna, ale właśnie para. Niekoniecznie para w związku. Zwiększa to wiarygodność, obejmuje damski i męski punkt widzenia, no i – co chyba najważniejsze – pokazuje, że mężczyzna jest bardzo potrzebny w prowadzeniu obserwacji. A mężczyźni przecież muszą czuć się potrzebni albo nawet niezbędni swojej kobiecie. Co więc mogą zrobić? Po tym jak się już w ogóle przekonają do tego, że można tak bez żadnej antykoncepcji…

Po pierwsze, zaakceptować swoją kobietę z jej cykliczną płodnością. Dać jej do zrozumienia, że wcale nie muszą codziennie i woleliby, żeby nie brała tabletek, bo zależy im na ich zdrowiu. Czy tylko ja chciałabym coś takiego usłyszeć czy jest nas więcej?

Po drugie, znać się na metodzie! Swojej kobiecie oczywiście trzeba ufać, ale wykres lepiej umieć zinterpretować samemu, a nie tylko pytać „można dziś czy nie?” Nie mówię, że mężczyzna ma prowadzić za nas wykres, chociaż czemu nie, ale niech wykaże zainteresowanie, w której to fazie jest jego kobieta i czy przypadkiem nie jest potrzebne jej trochę więcej wyrozumiałości z okazji PMSa…

Po trzecie, przypominać o obserwacji. Znam mężczyzn, którzy wtykają swoim kobietom termometr do buzi, kiedy ta nie słyszy budzika. Sama kiedyś usłyszałam: „więcej już ci wina nie polewam, bo będziesz miała zakłóconą temperaturę” ;) żarty żartami, ale pełna akceptacja mężczyzny dla metody objawowo-termicznej jest niezwykłym ułatwieniem w jej stosowaniu.

To tylko kilka z masy rzeczy, które mężczyźni mogą. Może wy chcecie się podzielić doświadczeniami z Waszymi mężami, partnerami, chłopakami? Trudno było ich przekonać? A może to oni namawiali Was? Jak się angażują w stosowanie metody objawowo-termicznej w różnych sytuacjach? Czekam na Wasze komentarze.

Cynosia, ekspert

 
Komentarze
  • like28dni 23 Luty 23:46

    Jak dwa lata temu usłyszałam od mojego wtedy chłopaka, że nie chce, żebym brała tabletki - obraziłam się na niego, bo myślałam, że poważnie nie podchodzi do związku. Pare miesięcy temu zrozumiałam, że martwił się o mnie, nie chciał abym brała hormony itp. Dziś, podczas moich obserwacji, zawsze rano pyta jaki był pomiar, jaka temperaturka i czy to już wyższe się zaczeły. I za to go uwielbiam, mało wie o npr, ale się stara.
  • Maalgorzata 24 Luty 07:42

    Oj akurat temat dla mnie aktualny :) Początkowo miałam obawy. Jak w ogóle zareaguje na NPR. Na szczęście nie nastawiał się z góry negatywnie. Poznał, zrozumiał, zgodził się. Początkowo nie wierzył metodzie. Teraz, kiedy rozumie ją coraz lepiej, widzę, że wiara się powiększa :) Właśnie jesteśmy w pierwszym cyklu, w którym interpretację robi wyłącznie on ;) Cieszę się, bo bardzo chciałabym żeby ostateczną decyzję "czy już można" podejmował on ;)
  • misia-ludek 24 Luty 08:25

    Mąż akceptuje NPR i też nie chciał abym brała tabletek, jednak niespecjalnie angażuje się w obserwacje, może z czasem;-)
  • Tamara74 24 Luty 09:09

    No coż, ja wolę sama prowadzić obserwację, nie widzę potrzeby informowania męża o śluzach, szyjkach i innych. Mąż w tej kwestii całkowicie mi ufa, tak ja jemu w innych sprawach, za które to on jest odpowiedzialny. Sama pilnuję godziny pomiaru, sama wiem kiedy i ile wypić, żeby temp nie była zakłócona, nie musi mnie nikt pilnować. A jeśli mam wątpliwości co do interpetacji pomoże mi tu przyjaciółka czy ekspert. Owszem, partnerowi trzeba wytłumaczyć co i jak i dlaczego chcemy stosować takie a nie inne metody, ale reszta jest dla mnie. Pozdrawiam
  • myszaasia 24 Luty 09:18

    całkiem nie dawno przerabiałam ten temat z męzem, bardzo chciałam spróbować przejść całkowicie na stosunki ,,normalne,, w czasie niepłodnym , jednak mój mąz był bardzo negatywnie na to nastawiony, jakoś nie ufał tego typu antykoncepcji , nie wiedziałam jak go przekonać , próbowałam pokazywać mu swoje wykresy ale nie był tym zainteresowany, jakie argumenty mogła bym mu podsunąc aby chociażby sie nad tym zastanowił?? mężowi się wydawało że w każdym dniu bez antykoncepcji mogę zajść w ciąże mąż jest starej daty wychowany w domu gdzie dzieci było ,,co rok to prorok,,w pegeerowskiej rodzinie i wszelkie nowinki są dla niego obce, wtedy pomogła mi jedna z moich przyjaciółek, zamóiwłam ksiązke Rotzera, wybrałam kilka fragmentów gdzie opisywał że w czasie nie płodnym zajście w ciąze jest niemozliwe ,rozmowe z nim zaczęłam kiedy byłam w bezwzględnej niepłodności,i mu je przeczytałam, pokazałam na jakim jestem etapie , najbardziej na jego wyobraźnie podziałały dwie czerwone krechy jak on je nazwał , wyjaśniłam mu że za tymi krechami możemy a w środku nie,i tak pojawiło sie pierwsze współżycie bez przerywanych czy gumek, opisałam nasz problem w mozliwym skrocie ale było na prawde cięzko go przekonać , ale teraz cieszę się że tak to się skończyło,:)
  • myszaasia 24 Luty 09:29

    dodam jeszcze że jego angażowanie się do npr jest na razie w zalążku, ale widzę że sie stara, od kilku dni przypomina o termometrze przed snem, i na jakim etapie jestem w cyklu, na razie tylko tyle ale wierze że nie długo bedzie wiecej wiedział i nie pozostawi mnie z tym samą pozdrawiam:)
  • Milka 24 Luty 09:47

    Mój tylko wyklikuje na klawiaturze adres mojej strony, tej z loginem. I bez konieczności logowania patrzy, który mam dzień cyklu. Zapyta jeszcze o temperature i tyle mu potrzeba.
  • Tabaluga 24 Luty 10:26

    Ja byłam uczona od początku, że kobieta zapisuje, a facet analizuje i to podejście mi się podoba. Mój się bardzo angażował w to wszystko od zawsze, a zanim sobie znalazłam 28dni, to mi strzelił elegancką tabelkę w excelu, żeby było ładnie i bez bałaganu. Teraz gdy mam konto na 28, to tylko mi czasem przez ramię zajrzy, ale ogólnie to się orientuje i wie o co cho. Na pewno nie jest tak, że wyłącznie ja na sobie dźwigam odpowiedzialność za naszą przyszłość. W ogóle posiadanie NPRowego męża generuje wiele śmiesznych sytuacji, o czym czasem piszę pod moim cyklem ;)
  • jacaranda 24 Luty 11:05

    Odnośnie wyjaśnień do poprzedniego postu - nadal nieporozumienie. Jeśli pisałabyś o kursach, na które zgłaszają się dobrowolnie chętni uczestnicy - to nie widzę sensu w wprowadzaniu jakiejkolwiek indoktrynacji i informowaniu kogokolwiek o swoim światopoglądzie. To nie ma nic do rzeczy. Ale Ty pisałaś o kursach DLA NARZECZONYCH, które są organizowane przez Kościół. Jeśli prowadzisz takie kursy, to jesteś PRACOWNIKIEM KOŚCIOŁA - i opowiadanie uczestnikom, że nie masz z Kościołem nic wspólnego, to paranoja. ____________________ Co do facetów i ich roli w kontroli płodności kobiety. Zgadzam się tutaj z Tamarą74 - ja bym nie chciała, żeby mój partner mnie PILNOWAŁ. To jest niepoważne. W dodatku lubię mieć swoją kobiecą sferę intymną, która jest niedostępna dla mężczyzn. Facet ma według mnie inne zadania w związku. I ma być Facetem, a nie kapciem na usługach... Ale to moje zdanie, wiem, że wiele kobiet ma inne.
  • Sasecik 24 Luty 11:13

    Zainteresował mnie ten temat i powiem szczerze że mąż za bardzo nie lubił mojego mierzenia bo lubi się wyspać a budzik budził go o 7.00 ale kiedy już jestem w stanie błogosławionym i nie mierzę bo nie ma już sensu to się nie złości. Na początku i owszem interesował, ale potem spadło zainteresowanie. Dziękuję.
  • siciurynka 24 Luty 11:52

    Mój na szczęście jest dżentelmenem, o jakich już trudno w dzisiejszych czasach (ale nie jesteśmy wcale starzy - 23 i 24 lata), więc zawsze czułam się przez niego szanowana i hołubiona. Pokazuję mu moje obserwacje na 28 dni i czasem, ale bardzo rzadko, coś tam mu tłumaczę. Na szczęście uważał na biologii w szkole, więc rozumie o co chodzi w przemianach hormonalnych w czasie cyklu. Dlatego, żeby nie burzyć do końca tajemniczości kobiecej natury, nie rozmawiamy zbyt dużo i szczegółowo o śluzach, szyjkach, okresach, bólach itp. Chociaż oczywiście nie jest też tak, że w ogóle o tym nie rozmawiamy, bo to zbyt przyziemne. Nie. Po prostu, nie ma takiej potrzeby.
  • wiherek 24 Luty 12:38

    A ja mam całkowicie inne stanowisko niż Jaca :D Jestem na innym biegunie ;P W moim związku nie chodzi o pilnowanie - eM nie pilnuje mnie choć "zawracam mu głowę" informacją: że był skok, że śluz piękny i się zachwycam tą śluzową pięknością. Bo ja to tak się lubię zafascynować zgodnością teorią z eksperymentem - podniecające to jest niesłychanie, do tego posiada aspekt naukowego piękna. Aura tajemniczości kobiecej - mhhh - nie powiązuję tych dwóch aspektów. Tajemnica tak - ale może na innej płaszczyźnie. Odnośnie tego, że na kursach dla narzeczonych Cynosia stara się nie identyfikować z jakimkolwiek światopoglądem uważam za słuszne (nawet jeśli kursy prowadzone są w świetlicach przykościelnych) - (1) Kościół Katolicki nie posiada wyłączności na wiedzę w tym zakresie (2) Cynosia jest od zaprezentowania faktów - nie od kształtowania światopoglądu - to już Ksiądz z ambony. Zauważmy, że większość znacząca osób zmuszonych do uczestnictwa w tych kursach zapiera się przed nimi rękoma i nogami, podważa, wyśmiewa - właśnie poprzez pomieszanie idei małżeństwa katolickiego z faktami o płodności... Jeśli będziemy rozmawiać jedynie o faktach, i pozostawimy je pod logiczny osąd osób, którym je przedstawiamy krzewienie tej wiedzy będzie bardziej efektywne. Nie deprecjonuję tu oczywiście idei katolickiego małżeństwa - jednak to może właśnie ksiądz z ambony.
  • siciurynka 24 Luty 14:02

    "Zauważmy, że większość znacząca osób zmuszonych do uczestnictwa w tych kursach zapiera się przed nimi rękoma i nogami, podważa, wyśmiewa - właśnie poprzez pomieszanie idei małżeństwa katolickiego z faktami o płodności…" -> to niech nie chodzą, kto ich zmusza? Tak, owszem ślub kościelny jest ładny i romantyczny i każda dziewczyna o nim marzy. Ale jest to ślub kościelny - ergo - związany z wiarą -ergo- jeśli ktoś wierzy, to przyjmuje wiarę nie tylko z tym co śliczne, kochane i przyjemne, ale i z tym, co trudne, bo WIERZY, że jest to obiektywnie dobre dla niego. I w jaki sposób fakty o płodności i wiara mają mieszać w głowach ludziom wierzącym??? Jedno z drugim jest jak najbardziej powiązane! Tylko właśnie wiedza wielu wierzących i podejście do sprawy od razu na "nie" utrudnia im zrozumienie tego. Problem tkwi przede wszystkim w tym, że ludzie zapierają się rękami i nogami, owszem, ale przed życiem pozbawionym ułatwień... I jeśli o to chodzi - tak, kościół nie chce chodzić na skróty i oferuje życie z problemami, z trudnościami, ale prawdziwe życie. Jeszcze raz - jak Cynosia przekazuje same fakty i teorię - to bardzo dobrze. Jednak niech się powstrzyma od propagowania niekatolickiego podejścia do sprawy będąc zatrudniana przez kościół, bo, jak zauważyłaś - nie jest od tego.
  • be_atka 24 Luty 14:34

    mój mąż, jak większość facetów na wieść o poradnictwie rodzinnym, kóre trzeba "odbębnić" przed ślubem był po prostu objętny, coś na zasadzie: "no jak trzeba, to trzeba" ale porozmawiałam z nim, powiedziałam, że bardzo chcę się nauczyć obserwacji, bo do pigułek nigdy nie wrócę, że chcę poznać swoją kobiecość, płodność, że dzięki temu łatwiej nam będzie zajść w ciążę, oczywiście najlepszy efekt osiągnęłam mówiąc: "chyba, że chcesz z gumą do końca życia" poszliśmy na nauki, mąż się bardzo zaangażował, szczerze go to zaciekawiło, widziałam, że nie jest tam za karę, wiedział o co chodzi bo prowadizliśmy obserwacje razem, traktowaliśmy to jak taką zabawę trochę, nic na siłę, czsem jak siedziałam w łazience to krzyczał do mnie: kochanie, jak tam szyjka? :D teraz po ciąży znów zaczęliśmy obserwcje, czasami jak mówimy komuś że obserwujemy cykle to ludzie robią duże oczy, bo spodziewają się, ze pewnie mamy już ósemkę dzieci :D
  • Tabaluga 24 Luty 15:16

    siciurynko - spróbuj na to spojrzeć z tej strony: Cynka daje narzędzie (umiejętność rozpoznania płodności), a ludzie zarządzą tym zgodnie ze swoim sumieniem. Poza tym Cynka nie jest zatrudniona przez KK! Btw totalnie sie nie zgadzam ze stwierdzeniem, że KK proponuje życie z problemami ale prawdziwe życie. Problemy będzie miał każdy, KK natomiast oferuje takie spojrzenie na życie, które pozwoli nie dać się tym problemom dobić. Wiara jest łaską, a nie dodatkowym kłopotem nakładanym na wierzącego. Nawet jeśli są pewne wymagania, którym należy sprostać, to koniec końców, osoba, która się ich podejmie będzie szczęśliwsza niż ta która pójdzie na łatwiznę. Chrześcijaństwo (jeśli jest dobrze rozumiane) jest atrakcyjne. Offtop, ale myślę, że ważny.
  • siciurynka 24 Luty 15:57

    ojejju, ale pod jakim szyldem są organizowane i do czego są potrzebne spotkania w poradni??? Pod szyldem kościoła i potrzebne do ślubu kościelnego. Jeszcze raz mówię, jeśli przekazuje narzędzie - to chwała jej za to! :) Jedyny mój zarzut to dorzucanie do tego narzędzia informacji o własnych przekonaniach odbiegających od tego, co mają na Naukach. Spoko, luzik, nie atakuję, tylko zwracam uwagę, że coś, co pozornie może wydawać się nieważne, może się właśnie okazać bardzo ważne. A co do facetów :), to mają jeszcze takie funkcje uwiarygodniania, że ten cały NPR to konkretna sprawa. I to oni chyba przekonują innych, znajomych, że warto się temu czemuś przyjrzeć. Bo skoro już facet to popiera, to znaczy, że to musi być ok. Więc pomagają w rozprzestrzenianiu idei.
  • wiherek 24 Luty 16:34

    Siciurynko - Cynosia bynamniej nie dorzuca właśnie żadnej informacji o swoich przekonaniach. Właśnie o to chodzi. Abstrahuje od przekonań jakichkolwiek - czy to Katolickich czy nie. Ja jak najbardziej się z Tobą zgadzam - i zgadzam się również z Tabalugą iż "Chrześcijaństwo (jeśli jest dobrze rozumiane) jest atrakcyjne" i również mi katolicki model małżeństwa bardzo odpowiada, właśnie w powiązaniu z NPR. Lecz musimy wziąć pod uwagę też przeogromną rzeszę ludzi, która nafaszerowana (jak ja niegdyś) ideologią konsumpcyjną w stosunku do związku wyśmiewa nauki przedmałżeńskie obarczając je mianem czarów (bo co to Ksiądz może wiedzieć o płodności i współżyciu...). Toteż wartościowym jest jednak takie rozgraniczenie, by z założenia nie odstraszać tych ludzi - mimo iż jesteśmy na naukach przedmałżeńskich nie mówmy o tym że współżycie "kiedy się chce" jest złe samo w sobie lecz że jest niewskazane jeżeli para małżeńska odkłada poczęcie - i wskazanie racjonalnych logicznych przesłanek ku temu. Rozmawiałam na ten temat z moimi znajomymi - niestety właśnie tak oni odbierali NPR - trzeba powstrzymać się od współżycia ponieważ Kościół uważa je za złe - niestety często podejście takie propagowane było właśnie przez osoby wykładające w trakcie takich nauk (które chyba same nie wiedziały o czym mówią). Ja sama uczestniczyłam w naukach na których uczyło się dosłownie: co robić by nie mieć dzieci. Budziło to we mnie głęboki sprzeciw ("jak to, to dlaczego antykoncepcja hormonalna jest zła, jeśli Kościół sam uczy co robić by nie mieć dzieci?!). Dopiero gdy pojawiły się w moim przypadku problemy z poczęciem dowiedziałam się że metody rozpoznawania płodności służą także leczeniu tego typu przypadków. Zatem obraz MPR (czy jak kto woli NPR)powinien być przekazywany całościowo ale w odniesieniu do faktów nie światopoglądu.
  • Tabaluga 24 Luty 19:24

    Ano własnie poradnia, w której działa Cynosia nie jest pod szyldem KK i przychodzą do niej nie tylko ludzie przygotowujący się do ślubu kościelnego. Zaświadczenie do kościoła można dostać, ale sama poradnia nie ma nic wspólnego z KK! NB: Takich poradni jest więcej. Ja na swoich naukach nie dostałam zaświadczenia o odbyciu kursu, więc musiałam iść gdzieś jeszcze po "papier", poszłam wtedy do poradni w Instytucie Matki i Dziecka i pogadałam z panią, jak zobaczyła, że się orientuję to zdobyłam odpowiednie zaświadczenie do parafii. Poradnia Rozpoznawania Płodności była tam za free na NFZ, potrzebowałam tylko skierowania od gina. Tak więc nie zgodzę się, że kursy NPRu odbywają się pod szyldem kościelnym. Różnie bywa.
  • jacaranda 24 Luty 19:25

    Wiherku, zgadzam się, MPR czy NPR powinien być przekazywany całościowo, ale na kursach dla narzeczonych, które organizuje KK powinien być wykładany takm jak sobie tego życzy KK. Tak jest fair. Nie twierdzę, że KK ma dobre czy złe podejście - nie mnie to oceniać. Ale kursy dla narzeczonych, jak napisała siciurynka są po to, żeby być dopuszczonym do ślubu katolickiego. Uważam skądinąd, że takie kursy powinny być możliwe nie tylko dla narzeczonych i nie tylko dla katolików. Wówczas na spotkaniach przedmałżeńskich prowadzący mogliby zareklamować szersze spojrzenie i zachęcić do pogłębiania wiedzy, jeśli ktoś tego chce.
  • jacaranda 24 Luty 19:47

    No chyba, że rzeczywiście jest tak, jak pisze Tabaluga. Wówczas - zwracam honor. Ja nie odbywałam osobiście kursów dla narzeczonych - zasugerowałam się nazwą.
  • wiherek 24 Luty 22:14

    Jacuś - masz zupełną rację :D Tylko tak czasem jest z tymi naszymi katolikami że oni traktują wiarę i jej wytyczne tak bardzo wybiórczo... Moje zalecenie bardziej odnosiło się do tego by ich nie straszyć, raczej zachęcić; by nie pielęgnować przesądów odnośnie NPR. Ale rzeczywiście być może to zły trop... Jeśli się chce dopisać ideologię to się ją dopisze nawet tam gdzie jej nie ma.
  • Maalgorzata 24 Luty 22:56

    Jacaranda... wrócę do Twojego postu umieszczonego nieco wyżej. Twoim zdaniem facet interpretujący wykres kobety jest kapciem na usługach?? Wiesz, że obrażasz takimi słowami innych? Trochę to niepoważne. Masz inne zdanie, ale nie dyskredytuj tych, którzy żyją inaczej!
  • IwonaT 25 Luty 08:05

    Od początku zgadzaliśmy sie z mężem co do stosowania NPR. Jeszczze jako para mieliśmy okazję skorzystać z kursu tych metod. PO nich zaczęłam się obserwować, ale zanim się pobraliśmy mojemu męzowi wyleciało większość wiadomości i denerwowały mnie jego pytania: "Możemy dziś?", ponieważ uważam, że kwestia płodnośći i odpowiedzialności za życie jest naszą wspólną sprawą. Obecnie sytuacja się zmieniła. Po ciąży bardzo trudno było mi sie obserwować. Zdecydowaliśmy sie badać szyjkę. I robi to mój mąż:)
  • jacaranda 25 Luty 08:34

    Małgorzata, nie, nie koniecznie musi być. Ale czasem jest :) Przecież na podstawie jednego elementu nie można nikogo osądzić. Ale jeśli tych elementów jest więcej, to czemy nie? Z drugiej strony - to nie jest wcale obraźliwe, chyba, że ktoś jest na tym punkcie przeczulony. Pamiętam, jak mój teść mawiał do teściowej, że jest jej kapciem (bo taki był: poddany, podporządkowany i usłużny) i był z tego powodu szczęśliwy. Ja wolę inny model związku, co nie znaczy, że te, których nie wolę są gorsze. Po prostu - różni ludzie mają różne potrzeby.
  • Maalgorzata 25 Luty 10:46

    jacaranda. Stwierdziłaś, że facet ma być facetem, a nie kapciem na usługach. jeśli nie widzisz nic złego w zaprzeczaniu męskości mężczyzn, którzy biorą wspólnie z kobietą odpowiedzialność za poczęcia dziecka, to na pewno Cię nie przekonam, że tak jest. Mówisz, że na podstawie jednego elementu oceniać nie można, a właśnie to zrobiłaś. I abstrahując od tych "kapci". Nie traktuję pomocy mojego mężczyzny jako pilnowania jak to ujęłaś. Dla mnie to logiczne, że dojrzały człowiek, chce również rozumieć i wiedzieć co i jak. Po co ma się stresować czy metoda skuteczna, czy ma sens, skoro może ją poznać zrozumieć i wspólnie z nami w tym "siedzieć"
  • wiherek 25 Luty 11:54

    Czytając wymianę zdań między Jacą a Maalgorzatą mamy następny dowód na to że można wiele stracić z wymiany zdań posługując się internetem w dyskusji. Mój maż się nie pytał czy można ;P Gdyby się zapytał to bym go wysłała przez komputer na 28dni, żeby się dowiedział sam z siebie hyhy.
  • alar 25 Luty 19:59

    Od kiedy spotykam się z chłopakiem, wie on o tym, że uczę się metody. Mimo, że odkładamy sex na po ślubie, często dopytuje się jak to się robi, jak wyglądają wykresy i analiza.I już teraz to akceptuje i chciałby również nauczyć się interpretacji.
  • Tabaluga 25 Luty 22:38

    To ja dorzucę coś humorystycznego (a propos facetów i rozpoznawania płodności): Dawno temu będąc małą dziewczynką przeczytałam gdzieś zdanie, które mnie zafrapowało, brzmiało ono mniej więcej tak "kobieta i mężczyzna we wspólnym pożyciu rozpoznają wspólną płodność i na tej podstawie wybierają czas na zbliżenia". Zrozumiałam wtedy, że gdy będę miała męża, będę obserwować swoją płodność, on swoją i wtedy gdy akurat moje dni niepłodne pokryją się z jego dniami niepłodnymi, będziemy mogli bez przeszkód uprawiać sex i w tym przekonaniu żyłam aż do czasu gdy na biologii przerabialiśmy rozmnażanie u człowieka. ;DDD
  • jacaranda 26 Luty 10:28

    Maałgorzata, przepraszam, jeśli Cię uraziłam. Rozumiem, że masz inne podejście i masz do niego prawo. Ja, jak pisałam, nie lubię jak facet sie interesuje moim cyklem, wolno mi, też mam do tego prawo. Po prostu uważam, że fajnie jest jak w związku jest podział na sprawy "męskie" i "kobiece". Od zawsze ja decydowałam o formie antykoncepcji, sprawy prokreacji omawialiśmy oczywiście razem. Uważam, że moje ciało jest moim i lubię je mieć na własność. Tak po prostu mam.
  • Tamara74 26 Luty 10:49

    Co kraj to obyczaj, co rodzina - to zwyczaj. Jeśli obydwie strony godzą się na taki a nie inny układ to jest ok. Jest oczywiste, że każdy z nas ma własną strefę intymnosci, za która nie dopusci drugiego, nawet najbliższego człowieka. Dla mnie, jak i dla Jacarandy, jest to właśnie płodność - w sensie analizy, dyskusji co i jak. Nie pokazuję również mężowi moich zapisków, nie siedzimy sobie "na plecach" przy necie, nie kontrolujemy co kto z kim pisze, nie odbieramy nie swoich kom czy sms. A jednak jestesmy razem 10 lat, nie wyobrażamy sobie spać w osobnych pokojach, łóżkach czy pod dwoma kołdrami:)), tv oglądamy przytuleni, musimu siebie czuć, tęsknimy za sobą codziennie. Nigdy nie mogłam zgodzić się ze stwierdzeniem księży w czasie ślubu, że "od teraz jesteście jednym ciałem, jedną duszą". Nie, ja mam swoje mąż swoje, co nie przeszkadza być i żyć razem. Ale to tez jest tylko moje zdanie.
  • Tabaluga 26 Luty 12:13

    Co dwie głowy to nie jedna. Ja myślę, że jeśli facet wykazuje aktywność, widzi wykresy, jest na bieżąco, to to chroni kobietę przed różnymi przykrymi sytuacjami. Trudniej się pomylić w analizie dwóm osobom niż jednej. Łatwiej przychodzi zaakceptować ewentualne nieplanowane dziecko jeśli uczestniczyło się w interpretacji wykresu. Bo jeśli kobieta robi to sama i tylko informuje męża czy dziś "można" czy nie, to siłą rzeczy bierze na siebie 100proc odpowiedzialności za przyszłość rodziny. Już to gdzieś pisałam, ale powtórzę: wołanie bądź nie na świat nowego człowieka jest ogromną sprawą i odpowiedzialność za to powinna być rozłożona po równo. Facet, który nie boi się brać na siebie odpowiedzialności to prawdziwy facet z jajami.
  • wiherek 26 Luty 12:21

    _Facet, który nie boi się brać na siebie odpowiedzialności to prawdziwy facet z jajami_ Święte słowa!
  • jacaranda 26 Luty 13:17

    Też się zgadzam. Odpowiedzialność jest po obu stronach. Facet, który współżyje z kobietą musi się liczyć z tego konsekwencjami. I na tym polega jego odpowiedzialność - akceptacji każdego skutku swoich działań.
  • Tamara74 26 Luty 14:33

    Odpowiedzialnośc mojego faceta za naszą przyszłość polega m. in na zabezpieczeniu finansowym, dbaniu o dom, samochód itp. i AKCEPTACJI tego co z nami się dzieje. Nie musi wiedzieć jaki mam śluz, żeby być człowiekiem odpowidzialnym. Nie było sytuacji, ze jedno na drugie zrzucało winę, za coś się stało, lub nie stało. Ale rozumiem Was, pewnie sporo młodsze koleżanki. Za 10 lat tez zobaczycie , ze w jakiś sposób zmieni się podejście społeczeństwa do spraw płodności. Mnie jest tak wygodnie i Wasze racje i doświadczenia nie zmienią tego. Ale skoro jest możliwość wypowiedzi, skorzystałam. Co do analizy to bardziej wierze, w Wasze umiejętności, Waszą tu pomoc:).
  • siciurynka 26 Luty 15:37

    "Nigdy nie mogłam zgodzić się ze stwierdzeniem księży w czasie ślubu, że “od teraz jesteście jednym ciałem, jedną duszą”. Nie, ja mam swoje mąż swoje, co nie przeszkadza być i żyć razem." Dobra intuicja :) Jedno ciało oznacza jedność duchową - małżeństwo -> nierozerwalny twór - jakby skleić ze sobą dwie kartki -> rozerwanie ich niszczy obie osoby. Ale kościół mówi, żeby nie traktować się jak "dwie połówki jabłka", bo każdy człowiek jest osobną jednostką :). Więc spokojnie. To są właśnie te niuansiki, które sprawiają, że ludzie mają problem z wiarą ;P. Jedność ma uzmysłowić to, w jaki sposób ma się żyć w małżeństwie, czyli w szacunku, z odpowiedzialnością i w poczuciu równości. Myślę, że właśnie fajnym rozwiązaniem, żeby nie roztkliwiać się nad śluzami, co jakoś nie sprzyja romantyzmowi(moim zdaniem) jest danie facetowi hasła do 28dni. Może się zalogować w pracy albo kiedy będzie miał ochotę, zobaczy, oceni i będzie wiedział :) U nas też (a jesteśmy razem ponad 6 lat) zawsze, od początku było tak, że nie ma żadnego odbierania smsów, telefonów maili za drugiego, bo każdy chce mieć swoją prywatną przestrzeń i jeśli się drugiemu ufa i szanuje drugiego, jego godność, to się tego po prostu nie robi. Nikomu. Ale sprawy łóżkowe dotyczą obu osób bardzo ściśle, więc w jakimś stopniu i w pewnym stylu trzeba wtajemniczać mężczyznę w nasze kobiece sprawy.
  • patrycja 26 Luty 21:26

    Mój narzeczony żywo sie interesuje NPR, gdy zaczęłam prowadzić obserwacje,dowiedział sie jaki termometr jest do tego potrzebny i sam go kupił.wydrukował mi karty i często pyta jak mi idzie.wydaje mi sie,że do końca nie rozumie wszystkiego, ale wkrótce idziemy do poradni życia rodzinnego, więc może mu się przejaśni:)jestem pozytywnie zaskoczona jego nastawieniem, wydawało mi sie, że on uzna,że to wyłącznie moja sprawa.a przecież planowanie rodziny to sprawa obojga partnerów.pozrawiam wszystkich:)
  • Maalgorzata 26 Luty 21:38

    Jacaranda :) Ok. :) W takim razie czuję, że się dogadałyśmy :P Ale nie wiem skąd wmieszał się temat czytania cudzych maili, smsów, kontrolowania, obok tematu faceta interpretującego cykle kobiece :) Chyba jedno nie ma nic wspólnego z drugim prawda?
  • siciurynka 26 Luty 22:30

    ma w kontekście zachowywania prywatności i pewnych spraw tylko dla siebie :)
  • Tabaluga 27 Luty 13:58

    Wiesz co, Tamara, albo to przez weekend ;), albo napisałaś strasznie zawile, w każdym razie chyba dziesiąty raz czytam Twojego posta próbując go zrozumieć. Ale do rzeczy: Podstawowe założenie, nie piszę do Ciebie osobiście, nie dyskutuję z Twoim życiem, jakoś tam poukładanym wg Waszego schematu. Nasuwa mi się jednak parę refleksji na wypadek, gdyby ktoś śledził tę dyskusję i chciał poznać argumenty strony, po której się opowiadam. Po pierwsze - będę się upierać, że odpowiedzialność za to, kiedy i ile dzieci będzie mieć dane małżeństwo jest o niebo większa od odpowiedzialności za to, czy tynk na ganku nie odpada, czynsz zapłacony, przegląd techniczny auta zrobiony na czas itp. Obrazowo piszę, ale rozumiemy o co chodzi. Wszystkie te obszary łączą się z sobą, jednak ściąganie na świat dziecka przewyższa wydarzenia typu zmiana pracy czy samochodu. Szkoda, żeby ta największa odpowiedzialność była na barkach jednej osoby. Właśnie dlatego fajnie jeśli mąż jest zaangażowany w NPR. Właśnie dlatego fajnie, jeśli może sobie spojrzeć na wykres, osobiście sprawdzić jaki dziś śluz czy temperatura i osobiście wysnuć z tego wnioski. Nie ma się co wzdrygać na myśl o fizjologii, no przecież nie uprawiamy seksu w piżamach i przy zgaszonym świetle... Trochę nie kumam, o co chodzi z tą aluzją do naszego wieku? Tzn ja na przykład jakaś szczególnie młoda nie jestem, jestem taka sobie. Przez net tego nie sprawdzimy, ale to może i dobrze, bo to nieistotne. Podobnie jak poglądy społeczeństwa na sprawy płodności. Jakie one wg Ciebie teraz są, a jakie będą? Nie sądzę, by to co myśli na ten temat ileś tam ludzi w Pl (Europie? świecie?) cokolwiek zmieniało. Wątpię by ktoś decydując się na NPR i angażując w to męża opierał się na badaniach socjologicznych. W sumie samo stosowanie NPRu jest już dowodem na to, że wszystkie mamy swój rozum i obiegowe opinie (w większości błędne) n/t metod naturalnych nam w tym nie przeszkodzą. Co do wiary w umiejętności analityczne mężów, to tak już jest, że jak mu pozwolić na trochę praktyki, to się wyrobi. Jak słyszę, że jakaś kobieta narzeka, że jej mąż nie zna się na NPRze, to zastanawiam się, czy ona kiedykolwiek dała mu szansę się w to wdrożyć.
  • jacaranda 27 Luty 15:43

    Maałgorzata, nie wiem skąd temat smsów, maili itp. Chyba miał dotyczyć zaufania i dania sobie przestrzeni, tak sądzę.
  • Ewasmerf 27 Luty 16:07

    Moj akurat jest bardzo zainteresowany i sam pyta jak tam tempka itp. Opowiadam mu wszystko co tam madrego wyczytam i widze, ze chlonie jak gabka. Co do odpowiedzialnosci to zawsze bralismy odpowiedzialnosc razem za wszystko, a juz na pewno za to czy splodzic potomka czy nie. Wczesniej zabezpieczlama sie tabletkami, wspolnie podjelismy taka decyzje, wspolnie ponosilismy za to koszty. Teraz sie akurat staram, wiec wspolnie podjelismy decyzje o odstawieniu tabletek. Jesli chodzi o NPR to moj sam zaproponowal, ze jak sie dzidzia urodzi to bedziemy odkladac wg metody Roetzera (co mnie sie akurat mniej podoba;-) Ale co ma wspolnego odpowiedzialnosc, wiedza mezczyzny z ogladaniem szyjek, sluzow i wykresow. Dajmy naszym facetom byc facetami. I chociaz akurat w moim zwiazku sprawy fizjologii nie sa jakims tematem tabu, to troche tej prywatnosci trzeba sobie zostawic. Jesli facet chce tam zagrzebac przy szyjce, to prosze bardzo. Moj tez sie cieszyl jak dziecko jak zobaczyl moj rozciagliwy sluz, ale tak samo jak ja mu nie patrze na rece i nie pytam co robi jak grzebie przy aucie, tak i on nie musi caly czas nade mna sterczec i wglebiac sie w sluzy, szyjki itp. Dobrze ze wie ze cos takiego jest i chyba nie umniejsza to jego odpowiedzialnosci jak po prostu spyta, w ktorym dniu cyklu dzis jestes. Zreszta faceci nie sa idiotami i nie musza sledzic wykresu zeby wiedziec w jakim dniu cyklu (mniej wiecej) jego partnerka jest.
  • Tabaluga 27 Luty 18:07

    _Ale co ma wspolnego odpowiedzialnosc, wiedza mezczyzny z ogladaniem szyjek, sluzow i wykresow_ Daje mu to wiedzę n/t fazy cyklu, w której znajduje się jego żona i informacje, w jakim stopniu jest dziś prawdopodobne (lub nie) poczęcie dziecka. Wtedy facet jest świadomy konsekwencji swojego działania w tym konkretnym momencie. _Dobrze ze wie ze cos takiego jest i chyba nie umniejsza to jego odpowiedzialnosci jak po prostu spyta, w ktorym dniu cyklu dzis jestes_ - mam wrażenie, że tu się w pełni zgadzamy. Nie o to chodzi, żeby mieć obsesję, ale o to by się mniej więcej orientować na bieżąco, a w sytuacji wątpliwej umieć podjąć męską decyzję, a nie pozostawiać to wyłącznie kobiecie. [Nawiasem mówiąc, ja ciągle piszę o interpretowaniu wykresu, a nie o grzebaniu żonie w szyjce czy oglądaniu śluzu - to jest dla mnie hardocore, ale to moje subiektywne zdanie, rozumiem, że można to różnie odczuwać.]
  • kazika 01 Mar 09:36

    Płodność jest sprawą pary a nie kobiety, przyznam się, że spodziewałam się ruszenie tematu "Jak mężczyźni angażują się w rozpoznawanie płodności" będzie dotyczył też płodności facetów a nie tylko cyklu kobiety... prędzej w parze facet będzie wiedział jak to wygląda u kobiety niż na odwrót... kobiety wiecie jak wygląda płodność waszego mężczyzny???
  • artystka80 01 Mar 18:07

    Polecam książkę o.Ksawerego Knotza "Seks jakiego nie znacie". Wydawałoby się nie na temat ale bardzo dobrze porusza sprawę jedności małżeńskiej i NPR-u.
  • siciurynka 01 Mar 22:34

    Oj, właśnie! Dzisiaj już tylko teoretycznie facet jest płodny ciągle... I nie jest to śmieszne. Siedzą przy tych biurkach w biurach, trzymają w kieszeniach portfele, telefony, klucze i wszystko, co się jeszcze da, wódkę piją, piweczko - a jakże, badań nie robią, bo po co, a potem zdziwko, jak dzieciątko się nie pojawia. A tak z drugiej strony i z innej beczki, ale co mi tam. Usłyszałam od lekarza, że jest możliwe, że kobieta nie ma owulacji przez kilkanaście cykli, albo i przez kilka lat. Czy rzeczywiście? Bo jakoś mi się to naciągane wydaje. Rozumiem, że czasem do owulacji nie dochodzi, ale żeby aż tak?
  • Tamara74 02 Mar 10:42

    Ściurynko, jestem niestety przykładem że owulki można nie miec bardzo długo, ok. 5 lat!! Co do dyskusji, dla mnie minęła się ona z celowością, bo wydawało mi się że polaga ona na przekazywaniu swoich doświadczeń a nie przeciaganiu na swoją stronę, pokazywaniu kto ma rację a kto nie.

Aby dodać komentarz musisz być zarejestrowanym użytkownikiem 28dni. Zarejestruj się