Kto jest on-line:
 
 

Wykresy w telefonie Cell

m.28dni.pl (iphone, android)
 
 

Szybka pomoc!

Coś sprawia Ci trudność, nie rozumiesz opcji? Napisz do pomocy 28dni lub eksperta.

 
 
 
 
 

O "Ciszy pod sercem". Rzecz o poronieniu. 25 Lis 12:53

 

Impulsem do napisania dzisiejszego tekstu była przeczytana niedawno recenzja książki Moniki Orłowskiej właśnie o takim tytule: "Cisza pod sercem". Traktuje ona o temacie trudnym, nieczęsto poruszanym, czyli właśnie o poronieniach.

Być może trudno w to uwierzyć, ale statystyki podają, że około 50-60 % ciąż kończy się samoistnym poronieniem. W większości przypadków kobieta nawet o tym nie wie, gdyż ciąża kończy się na bardzo wczesnym etapie, właściwie wtedy, gdy pojawia się miesiączka.

Takie poronienia, które nie są rozpoznane, nazywane są przedklinicznymi. Te, które zostały potwierdzone przez dodatni test ciążowy albo na USG u ginekologa, w około 12-15 % kończą się niestety między 7 a 11 tygodniem ciąży.

Od 22 tygodnia ciąży, WHO mówi już nie o poronieniu a o porodzie przedwczesnym.

Przyczyn może być wiele, ale najczęściej są to nieprawidłowości chromosomalne (nieprawidłowy rozwój i wzrost zarodka, wady cewy nerwowej). Zdarza się również, że poronienia występują na skutek niedomogi ciałka żółtego, które wytwarzaja zbyt mało progesteronu koniecznego do utrzymania ciąży (błona śluzowa macicy jest niedostatecznie przygotowana na przyjęcie zarodka, pojawiają się skurcze macicy utrudniające implantację).

Podobnie, implantację i prawidłowy rozwój zarodka mogą uniemożliwiać zrosty wewnątrzmaciczne i mięśniaki. Choroby takie jak cukrzyca, zaburzenia w funkcjonowaniu tarczycy oraz brak tolerancji immunologicznej, a także zakażenia Toksoplazmozą, różyczką, Chlamydią mogą być przyczyną straty ciąży.

Kiedy już dojdzie do poronienia, organizm musi się oczyścić. Do 8 tygodnia ciąży, zazwyczaj dzieje się to samoistnie. Jeżeli ciąża była starsza, może się zdarzyć, że konieczne będzie przeprowadzenie zabiegu łyżeczkowania macicy.

W przypadku poronienia samoistnego, całkowitego, zazwyczaj płodność wraca szybko i już pierwsze cykle są owulacyjne, z możliwością kolejnego poczęcia.

Niestety, w przypadkach, w których konieczna jest interwencja lekarska, powrót organizmu do normalnego funkcjonowania może zająć więcej czasu. Fazy lutealne mogą być skrócone, krwawienia nietypowe. Radzi się, aby w pierwszym cyklu po poronieniu powstrzymać się od współżycia, a starania o kolejną ciążę rozpocząć nie wcześniej niż po trzech miesiącach, bo tyle czasu potrzeba by jama macicy zagoiła się po zabiegu.

Temat bardzo trudny, osobisty, delikatny. Dlatego nie namawiam dziś na zwierzenia, ale jeżeli któraś z Was, która przeżyła stratę swojego dziecka jeszcze przed jego urodzeniam, będzie mogła i chciała podzielić się tym trudnym doświadczeniem, zapraszam do komentarzy. Ja sama przeżyłam poronienie w 7 tygodniu ciąży. Wiem, jak ważne jest wsparcie rodziny i bliskich i jak trudno pogodzić się z tym co się wydarzyło. Nam udało się począć drugie dziecko w 5 cyklu po poronieniu. Ta ciąża na szczęście zakończyła się szczęśliwie i dziś cieszymy się z Córki :)

 
Komentarze
  • Talka 25 Lis 14:54

    Poroniłam w 10tc, w miesiąc po stracie znów byłam w ciąży. Dziś jestem w 37tc i czekam wraz z chłopakiem na Naszą Małą Księżniczkę! A nasza Mała Hania czuwa wraz z moim Tatą nad nami z góry... :)
  • Dorotka 25 Lis 15:35

    Poroniłam w 12tc, minęło już 9miesięcy od poronienia, starmy się znowu, ale nie udaje się wciąz testy ujemne, moje cykle są rozregulowane całkowicie... Od tego cyklu mam zacząc brac luteine i to ma mi pomóc zajśc w ciążę, żyję wielką nadzieją, że się uda... Zazdroszcze Wam, ale jednocześnie życzę szczęścia i niech się dobrze i zdrowo chowają maluchy ;)
  • Ania 25 Lis 15:37

    Poroniłam w 6tc, było to poronienie samoistne całkowite, w domu. Bardzo ciężko mi było pozbierać się po tej stracie, choć miałam już jednego synka w domku. Potem staraliśmy się rok i znowu zaszłam w ciążę. Niestety w 10tc okazało się, że jest to puste jajo płodowe. Znowu żal, smutek i ból. Na szczęście obyło się bez zabiegu, mój organizm poradził sobie sam i poroniłam, w wielkich bólach jak przy porodzie, drugi raz. Ciężko mi było, ale zaczęłam szukać przyczyny na własną rękę, gdyż wielu lekarzy nie chciało wprowadzić diagnostyki mówiąc, że po 3 poronieniach szuka się przyczyny, no i przecież mam już jedno dziecko. Prawdopodobną przyczyną moich strat okazała się niedoczynność tarczycy. Teraz znowu jestem w ciąży w 18tc i to ciąży bliźniaczej :) Wierzę z całego serca, że będzie dobrze i rozkoszuję się kopniakami od moich dzieci. Wierzę też, że Bóg właśnie oddał mi moje nienarodzone dzieci :)
  • be_atka 25 Lis 16:10

    przeżyłam stratę w 9 tc, właściwie to ja nawet nie poroniłam, po prostu serduszko przestało bić, nie krwawiłam, nic nie bolało, nic niepokojącego się nie działo,dowiedziałam się u lekarza, dostałam skierowanie do szpitala na czyszczenie, z perspektywy czasu cieszę się, że nie musiałam tego przechodzić w domu ... może dzięki temu szybko się pozbierałam, nie rozpamiętuję straty, to już nie boli ... o kolejną ciążę zaczęliśmy się starać po 5 miesiącach, udało się w 2 cyklu, teraz mam dwoje dzieci
  • Basia1125 25 Lis 17:11

    Stracilismy nasze dziecko w na poczatku 13 tygodnia ciazy, jednak malenstwo nie zylo od 6 tygodnia. Nic o tym nie wiedzialam i cieszylam sie moja ciaza. Nie mialam zadnych ciazowych dolegliwosci, najpiekniejszy stan jaki mozna sobie wymarzyc. I nagle krwawienie, lekarze jeszcze mieli nadzieje, ze moze jest to mlodsza ciaza niz wszyscy myslelismy... Ja nie mialam zludzen, choc ciagle wierzylam i mialam nadzieje, odmawialam wziecia leków przeciwbólowych gdy ronilam, bo do konca mialam ufalam, ze to moze nie dzieje sie na prawde... Bylo bardzo ciezko.. O kolejne dziecko staralismy sie z mezem tak naprawde dopiero gdy minela planowana daata porodu pierwszego dziecka... Niestety nie mozemy miec dzieci.. dzis po prawie trzech latach od smierci naszego dziecka lekarze nie potrafia wytlumaczyc jak to sie stalo, ze w ogóle bylam w ciazy. To byl prawdziwy cud.
  • chmurrka 25 Lis 17:12

    Właśnie niedawno przeszłam zabieg łyżeczkowania. Nurtowało mnie wiele pytań dotyczących mojego poronienia, część z nich znalazła odpowiedź w tym tekście, za co serdecznie dziękuję. To ciężkie przeżycie. Myślę jednak, że nawet z takich smutnych, głębokich przeżyć można wynieść jakąś naukę w niektórych sytuacjach. Chciałam mieć drugie dziecko. Jednocześnie postanowiłam zajść w ciążę byle szybciej, bo mi się w pracy nie układało, miałam dość szefa i ciąża byłaby dobrą ucieczką od tej sytuacji. I być może to nie była właściwa motywacja, zbyt wiele negatywnych uczuć we mnie. Nie wszystko od nas zależy. Troszkę mnie to nauczyło pokory i, wbrew pozorom, przyniosło mi więcej dystansu do tych drobnych niesnasek codziennego życia...
  • monist 25 Lis 17:59

    Straciliśmy ciążę w 11 tyg. Ciąża obumarła, najgorszy był widok braku bicia serca na USG, potem ten straszny zabieg, gdzie lekarze się śmiali i żartowali a ja już leżałam rozebrana do zabiegu, starałam się współpracować i być miła, wymagano tego ode mnie! Nikt się mną nie przejmował, po łyżeczkowaniu wyłam z bólu, nigdy tak strasznego bólu nie przeżyłam-jedna tylko pielęgniarka była opiekuńcza, a potem powrót do życia, to mi zabrało wiele miesięcy w sumie rok...staramy się o zajście w ciążę, ale nie wychodzi.. Niestety nie ma poradni i opieki psychologa, bo każdy pomija ten temat niczym TABU, życzę powodzenia wszystkim po takiej stracie.
  • Serratia 25 Lis 19:21

    Dziękuję za ten temat, który niestety jest u mnie "na czasie". 10 dni temu, w 11 tc miałam zabieg łyżeczkowania obumarłej ( w 8-9 tyg.)ciąży. Staraliśmy się 7 miesięcy i ciężko było uwierzyć, że się udało, a potem już był tylko duży żal. Natura jest bezlitosna, ale ja wierzę, że wie co robi - widocznie były powody, że tym razem się nie udało. Pogodziłam się z tym i nie rozpamiętuję, nie myślę co by było, gdybym była w ciąży. Jedyne, czego się boję, to że trudno mi będzie zajść w kolejną ciążę. Jak powiedział mój przyjaciel - trzeba pamiętać i cieszyć się tymi chwilami radości, jakie nam było dane przeżyć :)
  • Mamana 25 Lis 19:26

    Kilkakrotnie straciłam swoje dzieci, z każdym kolejnym Aniołkiem byłam coraz większym strzępkiem, smutku, nerwów, żalu... Nie potrafiłam sobie wytłumaczyc dlaczego nie dane mi dać synkowi rodzenstwa. Słowa:macie jedno to wam starczy strasznie mnie raniły i powodowały,ze utwierdzałam się w tej ponurej myśli iż nie dane mi bedzie doświadczyć roli podwójnej mamy :( Nie rozumiałam czemu Bóg tak mnie doświadcza, co zrobiłam źle? Wiele myśli się wtedy kłębi w głowie i zadna nie potrafi przynieść ukojenia-kto tego doświadczył, wie o czym mówię :( Za pierwszym razem, potrafiłam przeboleć, zwalić na matkę naturę itd ale potem już nie wiedziałam kogo winić, o siebie dbałam, badania przeszliśmy razem z mężem i wszystko było OK. A ból i niewiedza potęgowały się we mnie coraz bardziej. Kolejny test ale już nie było radosci, tylko strach, kolejna krew i łzy ale tym razem (siódmym) na monitorze po kilkunastu dniach nadal biło serduszko :) i biło do 38tyg we mnie a od roku już poza mną :)) To mój najwspanialszy gwiazdkowy prezent :) Powodzenia i dużo siły dla wszystkich Aniołkowych Mam
  • Aki 25 Lis 21:16

    Ja samoistne poronienia miała dwa razy - za pierwszym razem w 5tc (gdyby6 nie obserwacje cyklu i szybki test pewnie nawet bym nie wiedziała), za drugim razem w 7 tc. Przy pierwszym razie trafiłam na durną lekarkę (kobietę!!), która nie okazała ani śladu współczucia, zapytała tylko po chamsku "i po co było ten test tak wcześnie robić). Drugi raz to już wspaniały lekarz, mnóstwo zrozumienia, współczucia i delikatnych, nienatrętnych wskazówek co dalej. Nie potrafię mówić o tym, jak to bolało.. dziś jest już łatwiej, choć nadal pamiętam. Ale mamy wspaniałą córeczkę - poczętą w pierwszym cyklu po drugim poronieniu. Do dziś nie znam przyczyny tych strat, ale widocznie tak miało być - banał, ale co innego możemy sobie powtarzać??
  • Aki 25 Lis 21:16

    Ja samoistne poronienia miałam dwa razy - za pierwszym razem w 5tc (gdyby6 nie obserwacje cyklu i szybki test pewnie nawet bym nie wiedziała), za drugim razem w 7 tc. Przy pierwszym razie trafiłam na durną lekarkę (kobietę!!), która nie okazała ani śladu współczucia, zapytała tylko po chamsku "i po co było ten test tak wcześnie robić). Drugi raz to już wspaniały lekarz, mnóstwo zrozumienia, współczucia i delikatnych, nienatrętnych wskazówek co dalej. Nie potrafię mówić o tym, jak to bolało.. dziś jest już łatwiej, choć nadal pamiętam. Ale mamy wspaniałą córeczkę - poczętą w pierwszym cyklu po drugim poronieniu. Do dziś nie znam przyczyny tych strat, ale widocznie tak miało być - banał, ale co innego możemy sobie powtarzać??
  • kaczuszka35 25 Lis 21:34

    Pierwsze poronienie przeżyłam w 2010 w 10 tc, nic nie wskazywało na to, że coś jest nie tak. W dniu kiedy miałam mieć Usg pojawiło się plamienie i szybko pojechałam do szpitala - okazało się że ciąża zatrzymałam się na 5 tc poronienie samoistne całkowite przeżyłam w domu ( dzięki Bogu, że nic mi się nie stało .) W kolejna ciąże zaszłam równo rok. Od samego początku towarzyszył mi strach czy teraz wszystko będzie w porządku okazało się, że moja malutka kropeczka w macicy nie rozwijała się i znowu poroniłam samoistnie :( To był 9 tc dwa tygodnie później wylądowałam na stole operacyjnym z pękniętym jajowodem, bo okazało się, że to była ciąża bliźniacza i na dodatek pozamaciczna . Straciłam jajowód, straciłam kolejne dziecko i mam żal do lekarza w szpitalu który nie poznał się na ciąży pozamacicznej. Po zabiegu laparoskopii pierwsze 3 cykle były bezowulacyjne obecnie jestem 3 cykl stymulowana i to jest pierwszy cykl w którym mam prawidłową owulację ( potwierdzona usg ) trzymajcie kciuki, aby w końcu to było TO. A co do faktu strat i poronień jakoś się trzymam, bo mam dla kogo żyć mimo, że nie mam dzieci i nie jestem juz młoda , życie jest za krótkie aby się zadręczać tym co nas spotkało, dlatego biorę życie takim jakim jest i traktuję każdy dzień jakby był ostatnim. A czy będę mamą?? Tego nie wiem ale Ufam i wierzę. Aniołkowe Mamy, bądźcie silnie i nie dajcie się !!!
  • hipka 25 Lis 21:42

    12,8,7 tydzień +ciąża biochemiczna na przestrzeni trzech lat- czterokrotnie przygotowywaliśmy się na przyjście dziecka i niestety.. Ciągle się staramy, ale zapału coraz mniej. Namacalnych przyczyn nie widać- ani fizjologicznych, ani genetycznych, ani bakteryjnych. Przeszłam przez ręce wielu specjalistów i tylko jeden okazał się człowiekiem z sercem (mimo, że wcale nie daje mi niepotrzebnych złudzeń). Wiem, że nasze szanse są coraz mniejsze, ale może w końcu ta zła karma się odwróci :-)
  • Kiar 25 Lis 22:40

    Swoje,,Troje Dzieci '' straciłam w 6 miesiącu -13 tyg i 9 tyg Ból ogromny ale wsparcie jakie miałam o d przyjaciół i rodziny nieporówna sie jakie otrzymałam od M to tylko dzięki niemu wytrwałam w tym wszystkim -pochowania córci -potem kolejna strata i kolejna -((Mnie osobiście drązniły pytania a co się stało lub,,tak miało być'' będzie dobrze poprostu doprowadzały mnie do szału czasem bardziej niż to że właśnie straciłam dziecko czemu? temu że nikt z nas niewie czy będzie dobrze czy sie wkońcu uda???Jestem osobą która sama w sobie układa w głowie i sama sobie tłumaczyłam to co się stało -czasem zadawałam sobie pytanie czy ja jestem normalna? ale z czasem zauważyłam że to mi pomagało życ ze stratami Dziś jestem Mamą 10 miesięcznej wspaniałej córci udało się po wielu wielu wylanych łez masy badań spotkań w klinikach nasza kochana córcia jest z nami i każdego ranka wita nas klaszcząc w dlonie Mama Tata-)) Mimo tylu lata od strat nigdy się niezapomina Że w niebie mamy 3 naszych kochanych maluszków-(((
  • benito 25 Lis 23:00

    poroniłam w 8tc,wiedziałam od 5tc. Płakałam ze szczęścia, a potem wyłam w bólu.. było to w roku 2009...dzis ... nie będę wiele mówić, mąż miał do mnie pretensje, że nie leżałam w łóżku tylko chodziłam do pracy i z psami na spacery.. rozwiedliśmy się... mamy 2011r. ja nadal nie jestem w ciąży ...
  • Agnieszka 25 Lis 23:28

    Ja także jestem Aniołkową Mamą . Swoje pierwsze maleństwo straciłam 3 lata temu w 7 tc . Było to poronienie samoistne ale lekarz i tak zrobił łyżeczkowanie . Odczekaliśmy z mężem 3 zalecane miesiace i w pierwszym cyklu znów ujrzałam 2 kreseczki . Była ogromna obawa . Strach bo kruszynka przez całą ciąże chciała opuścic brzuszek . Ale udało sie ... nasza córeczka urodziła sie tylko 16 dni przed terminem . Skonczyła juz 2 latka i jest wulkanem energii . Trzymajcie sie kobietki . I wierzcie ze bedzie dobrze :)
  • elka 26 Lis 00:01

    Ja straciłam dwa maleństwa. Pierwsze umarło w 6 tyg ale mieszkało we mnie jeszcze miesiąc zanim zrobiono mi łyżeczkowanie, Odczekałam dwa miesiące zaczęliśmy ponowne starania. Drugiego aniołka poroniłam samoistnie w 6 tygodniu. W pierwszym cyklu po poronieniu zaszłam w kolejną ciąże i urodziłam córeczkę.
  • bari 26 Lis 01:10

    Ciążę straciłam w 6tyg, tak bardzo wyczekiwaną po 13 miesiącach, niestety szczęście trwało tydzień od potwierdzenia. Zastosowano łyżeczkowanie chodź usg zrobione przed zabiegiem wykazało, że już nic nie ma. żal pozostał, i zwątpienie w to czy się uda znów...czekamy
  • atramp 26 Lis 01:13

    moje pierwsze dziecko zmarlo w 7tc... 5 tygodni pozniej, niemalze w terminie pierwszego usg trafilam do szpitala z plamieniem... do dzis w glowie mi dzwiecza slowa lekarza ktory mowi do mnie, ze _szuka, szuka i niestety nie widzi serduszka_... 26dni po poronieniu zobaczylam pozytywny test... Oliwia za chwile skonczy 7 miesiecy!
  • emilia 26 Lis 01:46

    poroniła w 2005 roku pozniej starania trwały kilka lat operacje, leczenie, oczekiwanie udało sie mam 2 corki, ale serce boli, bo czuje, ze wtedy był chłopiec. zawsze marzyłam i marzę o chłopcu. boli, bo wiem, że nie mam możliwości zdecydowania się już na 3 dziecko. i warunków zdrowotnych.... serce boli również 1 listopada, kiedy na cmentarzu zdaję sobie sprawę, że nie mam grobu, który mogłabym odwiedzić... ale ma tez 2 corki, za któe dziekuje kazdego dnia...
  • misia-ludek 26 Lis 09:36

    Maj 2008 - pierwsze staranka i samoistne poronienie na przełomie 5/6 tc (na USG nic nie było widać, testy pokazywały 2 kreski no i robiłam BHcg. Troszkę obwiniam się za to poronienie, bo w lipcu miałam mieć obóz ze studiów a lekarz nie pozwolił na niego jechać. Wydaje mi się, że z obawy przed tym podświadomie mogłam wywołać poronienie i to mi doskwiera do tej pory:-( Potem z mężem odczekaliśmy 2 miesiące. Kolejne staranka w sierpniu i udało się. Dziś Maja ma już 2,5 roku i jest największym darem od Boga.
  • aala18 26 Lis 10:02

    Ja poronilam w 9 tygodniu. Zaczeło się od lekkiego krawienia, przez jedno usg, na ktorym bylo wszystko ok z dzieckiem. Po paru dniach i wiekszych krawieniach okazalo sie ze serduszko dziecka przestalo nagle bic :( Po 4 dniach poronilam w domu... ból, strach i cierpienie psychioczne ogromne. Chodz pozwolilo mi to na podjecie staran nie malze od zaraz i szybkie zajscie w ponowna ciaze, moj synek ma wlasnie pol roku, poza kolejnynie zdecydowala bym sie na przechodzenie tego samego w domu !!
  • iwa 26 Lis 11:11

    Dziewczyny-czytam to wszytsko i beczę. Normalnie wyję. Przeszłyście koszmar. Współczuję i już nie narzekam na samopoczucie w ciąży... Dzięki Bogu druga córcia w drodze... Trzymam za Was kciuki i bedę pamiętać przy modlitwie.
  • m 26 Lis 11:40

    ja dowiedziałam się o moim aniołku w dniu wyborów 9.10.11- niesamowite szczęście oboje odczuwaliśmy..potem 1 wizyta potwierdzenie pecherzyka, 2ga wizyta- i widzimy serduszko (w 31dfl)..lekarz powiedział "no to można otwierać szampana".. no i powiedzieliśmy rodzinie i bliskim..Kolejne USG w 45dfl..leże na łóżku, monitor przede mną.. lekarz wierci tą pałką od usg że ąz trochę bolało..nic nie mówi..dudniąca cisza.. i ja mówie " widzielismy serduszko pare dni temu, maluszek rozwija się prawidłowo, prawda?" mówiłam to z ściśniętym gardłem, bo po oczach lekarza widziałam ze coś jest nie tak... Na co durny lekarz" Niestety mam złe wieści, nie widzę akcji serca".. ja na to "że musi być słychać, bo słyszałam parę dni temu i żeby sprawdził, bo może się pomylił".. Byłam tak zaszokowana i smutna,że nawet nie płakałam.. kazał ubrać mi sie w łazience, więc tylko zapamiętałam swoją bladą jak kartka twarz.. Dzidziuś miał 5,3mm..poprostu przestało mu bić serduszko.. (to był 9.11.11) ..bez powodu. .nic mnie nie bolało.. :( Następnego dnia w szpitalu zaaplikowali mi globulki..poroniłam bez zabiegu..
  • malgoska 26 Lis 14:27

    Czytam i okazuje sie ze wikszosc was ''znam'' ze czytalam wsze historie ze odwiedzalam profile itd:) Ja tez stracilam aniolka w 9tc. test zrobilam w nasza 2 rocznice slubu cywilnego-19.07.2010. po 2 tygodniach Pojechalismy do Polski bo tam 25.08 mial byc nasz slub koscielny. wszystko bylo dobrze, dobrze sie czulam ale 14.08 zobaczylam brazowa plame- spanikowalam, pojechalismy do szpitala na usg dzidzia zyla bilo serduszko ale kazali zostac w szpitalu, lezec diagnoza- krwiak poza kosmowkowy i tyle. Pisalam smsy do kumpeli zeby poczytala w necie co to jest bo nikt mi nic nie chcial wyjasnic. dostalam dupka i kazali lezec plamilam lekko jeszcze w niedziele 15.08 mialam nadzieje ze w poniedzialek mnie wypisza... a tu o 20 wyszedl z sali maz- kazalam mu wracac do rodzicow bo caly dzien byl przy nas- i po 15 minutach poczulam jak chlusnelo:( dzwonilam wolalam nikt nie przychodzil. dwie ciezarne dziewczyny lezaly ze mna na sali i ona szukaly po oddziale pielegniarki, lekarza. okazalo sie ze w niedziele na ginekologi i poloznictwie byl 1 lekarz i 2 pielegniarki- na 2 oddzialy. a wlasnie mieli ciezki porod. po 2 godzinach dotarl do mnie lekarz:/ kolejnego dnia prosilam o usg- niewiedzialam co z dzieckiem a przeczucia mialam jaknajgorsze a lekarze mowili po co skoro usg bylo w sobote:/w koncu sie zgodzili no i lekarz powidzial do mnie w trakcie usg-pani to juz z tej ciazy nic nie bedzie miala...trzeba czyscic. no to bylo jak policzek:( kolejnego dnia mialam zabieg a ordynator powiedzial co sie pani martwi jest pani mloda jeszcze bedzie miala pani dzieci i kazal 6 miesiecy sie nie starac. zabralismy tego naszego kokruszka po badaniu histo. i 2 dni po slubie koscielnym pochowalismy w grobie mojego dziadka. Moze to dziwne dla niektorych. ale ja balam sie ze to moje 1 i ostatnie dziecko, zewidzialam jego raczki nozki i serduszko i ze niemoge go zostawic;( teraz moi rodzice swieca mu biale swieczki. a ja za tydzien pierwszy raz od 27.08.2010 zapale mu tam swieczke i przywioze braciszka Patrysia - ktory ma teraz 4 miesiace!!!
  • malgoska 26 Lis 14:43

    Czytam i okazuje sie ze wikszosc was ''znam'' ze czytalam wsze historie ze odwiedzalam profile itd:) Ja tez stracilam aniolka w 9tc. test zrobilam w nasza 2 rocznice slubu cywilnego-19.07.2010. po 2 tygodniach Pojechalismy do Polski bo tam 25.08 mial byc nasz slub koscielny. wszystko bylo dobrze, dobrze sie czulam ale 14.08 zobaczylam brazowa plame- spanikowalam, pojechalismy do szpitala na usg dzidzia zyla bilo serduszko ale kazali zostac w szpitalu, lezec diagnoza- krwiak poza kosmowkowy i tyle. Pisalam smsy do kumpeli zeby poczytala w necie co to jest bo nikt mi nic nie chcial wyjasnic. dostalam dupka i kazali lezec plamilam lekko jeszcze w niedziele 15.08 mialam nadzieje ze w poniedzialek mnie wypisza... a tu o 20 wyszedl z sali maz- kazalam mu wracac do rodzicow bo caly dzien byl przy nas- i po 15 minutach poczulam jak chlusnelo:( dzwonilam wolalam nikt nie przychodzil. dwie ciezarne dziewczyny lezaly ze mna na sali i ona szukaly po oddziale pielegniarki, lekarza. okazalo sie ze w niedziele na ginekologi i poloznictwie byl 1 lekarz i 2 pielegniarki- na 2 oddzialy. a wlasnie mieli ciezki porod. po 2 godzinach dotarl do mnie lekarz:/ kolejnego dnia prosilam o usg- niewiedzialam co z dzieckiem a przeczucia mialam jaknajgorsze a lekarze mowili po co skoro usg bylo w sobote:/w koncu sie zgodzili no i lekarz powidzial do mnie w trakcie usg-pani to juz z tej ciazy nic nie bedzie miala...trzeba czyscic. no to bylo jak policzek:( kolejnego dnia mialam zabieg a ordynator powiedzial co sie pani martwi jest pani mloda jeszcze bedzie miala pani dzieci i kazal 6 miesiecy sie nie starac. zabralismy tego naszego kokruszka po badaniu histo. i 2 dni po slubie koscielnym pochowalismy w grobie mojego dziadka. Moze to dziwne dla niektorych. ale ja balam sie ze to moje 1 i ostatnie dziecko, zewidzialam jego raczki nozki i serduszko i ze niemoge go zostawic;( teraz moi rodzice swieca mu biale swieczki. a ja za tydzien pierwszy raz od 27.08.2010 zapale mu tam swieczke i przywioze braciszka Patrysia - ktory ma teraz niecale 4 miesiace!!! zaszlam w ciaze w 4 cyklu poporonieniu. Zycze wszystkim wyzej i nizej zebywam sie udalo dziewczyny!!!!
  • smieska1986 26 Lis 21:26

    witam bardzo mocno wszystkim kochane wam wspolczuje wiem co czujecie/czulyscie ;( ja poronilam w 7 tc 22.11.2011r. czyli w ten wtorek...zaczelam krwawic w domu jakis skrzep ze mnie wylecial czulam i wiedzialam juz ze to plod wylecial ze mnie. pojechalam do szpitala zrobili mi usg, okazalo sie ze juz nic nie widac, zrobili mi zabieg lyzeczkowania, w srode wyszlam do domu czuje straszna pustke i strate,dzis mam mega dol bo bym zaczynala 8 tydzien,tlumacze sobie ze tak powinno chyba byc ale zadaje sobie pytanie czemu to mnie musialo spotkac, wierze i chce ze szybko zajde w kolejna ciaze. ciesze sie ze mam juz prawie 2 letnia corcie w domu, nie jestem sama z tym wszystkim...
  • Mama 4 26 Lis 22:17

    Ja jestem mamą trójki dzieci tutaj na ziemi i jednego Aniołka w Niebie, trzy ciąże praktycznie bez żadnych komplikacji, szybkie porody i szczęśliwe narodziny dzieci (7, 5 i 3 latka). Czwarta ciąża też niby bez komplikacji na początku,na wizycie w 8 tygodniu wszystko ok, bijące serduszko, i myśli ,że wszystko będzie ok, wizyta na początku 13 tygodnia, serduszka przestało bić, ciąża obumarła na przełomie 9/10 tygodnia,żadnych objawów że coś jest nie tak,dalej mdłości ciążowe itp.. Straciliśmy naszą córeczkę, ale mogliśmy ją pochować, i choć minęło już 5 miesięcy, w Sylwestra miałam mieć termin porodu, to nadal boli, i mimo,że mamy już trójkę dzieci, boli tak samo jakby to było pierwsze. Jedynie Wiara pozwoliła mi przez to przejść, wsparcie Męża, ale boli mnie że wielu spośród znajomych podchodzi do tej sytuacji,jakby wcale tego Dziecka nie było, że to tylko zarodek... Ale dopóki sam ktoś czegoś podobnego nie doświadczy trudno mu wczuć się w uczucia innych. Teraz jeszcze się nie staramy, ale pragniemy jeszcze jednego Dzieciątka, jednak strach przed powtórzeniem się takiej sytuacji jest we mnie cały czas...
  • malgoska 27 Lis 00:43

    dokladnie rodzina meza tez tak mnie trakltowala jakby to byla moja wina i jakbym byla wariatka ze wpadlam w depresje i nie moglam sobie ze strata poradzic,oraz ze pochowalismy Michalka bo tak nazwalismy aniolka. Gdy kilka miesiecy pozniej poronila kuzynka meza robili tragedie. Bo to tragedia ale dla mnie nikt nie mial wspolczucia a tesciowa ostatnio powiedziala, ze: GDYBY BYLA NA MOIM MIEJSCU NIE MIALA BY NIC PRZECIWKO ZEBY JA W SZPITALU ODWIEDZAC''. jak moze stawiac sie w mojej sytuacji? jakim prawem? nigdy w takiej nie byla bezduszna baba;(:(:( Ja tam lezalam krwawiac nie wiedzac co bedzie dalej to nie bylo miejsce na pielgrzymki wesolych gosci... a ona ma pretensje. to tak boli... choc minelo tyle czasu boli i bola takie slowa...
  • smutna 27 Lis 16:24

    Ja niestety jestem mamusią czterech aniołków. Właśnie wczoraj minęło dokładnie 4tygodnie od ostatniego zabiegu. Mam żal i smutek. Najbardziej boli mnie ta niewiadoma - co będzie dalej? przecież nie wyobrażam sobie życia bez dziecka... Mam coraz mniej wiary że Bóg pozwoli nam się cieszyć z macierzyństwa (może On wie że nie byłabym dobrą mamą dla małej istotki???)
  • be_atka 27 Lis 19:42

    tak czytam i widzę, że większość z Was nie wiem co było powodem poronienia i ze jest to dla was trudne i niezrozumiałe ... ja, choć o to nie prosiłam miałam po zabiegu zrobione badania, w których wyszło, że miałam "koński" poziom hormonów w organizmie ... zaszłam w ciążę w 1 cyklu po odstawieniu pigułek (brałam Yasminelle - ówcześnie pigułki o najniższej zawartości hormonów) lekarz porządnie mnie opieprzył, że tak szybko zaszłam w ciążę po wielu latach brania piguł, ponoć nie miałam szansy donosić tej ciąży ... wtedy byłam rozżalona i wściekła, że śmie mnie oskarżać o tę stratę, ale po czasie uznałam, że cieszę się, że wiem co było przyczyną, postanowiłam, że w życiu nie tknę chemii i dzięki temu znalazłam się tutaj i szczęśliwie donosiłam 2 dzieci ..
  • aja84 28 Lis 10:11

    Ja straciłam dzieciątko w 18tc. Od 12tc wiedzieliśmy, że nie rozwija się prawidłowo. Niestety córeczka zmarła i miałam wywoływany poród. Było to okropne przeżycie i bardzo źle to wspominam. Teraz jestem mamą dwójki wspaniałych maluchów (obie ciąże problematyczne i córeczkę mam z 26tc - na szczęście jest zdrowa). Chociaż poronienie było już dobrych parę lat temu, to pamiętam je, jakby było wczoraj.
  • Joleńka 28 Lis 15:49

    Witam Was Kochane :) Ja również doświadczyłam poronienia. 29 maj 2010 bardzo smutny i trudny dzień dla mnie i wtedy mojego narzeczonego. Mój organizm sam sobie poradził i łyżeczkowanie nie było potrzebne. 25 lipca dostałam pierwszą @ i już w sierpniu zaszłam w ciążę czyli w pierwsyzm cyklu po poronieniu. Dziś Dorianek ma już 6,5 miesiąca. Jest moim małym ADHD :) wszędzie Go pełno. Dzięki Bogu i wiary w Jego siłę udało Nam się doczekać Rodzicielstwa :) Wiara dała Nam siłę.
  • majka 29 Lis 23:13

    witam ja również straciłam swoje maleństwo. Pamiętam to jakby to było wczoraj 23.05.2011 wstałam rano ale coś było nie tak nie bolały mnie piersi i czułam się tak jakby miała @ przyjść o godz, 14 zobaczyłam plamkę krwi wiedziałam ze to nie wróży dobrze... obrałam się pojechałam do gina jednak nie zastałam go już, wróciłam do domu nie byłam w stanie sama chodzić krwawiłam coraz mocniej, maż wezwał pogotowie zabrali mnie na ginekologie krwawiłam coraz mocniej lekarz gbur stwierdził ze w ciąży nie byłam bo nie widział zarodka, drugi lekarz znalazł na usg 8mm zarodek. Kazali leżeć wieczorem w łazience coś ze mnie wyleciało było duże i nie zdawałam sobie sprawy ze to moje dziecko, byłam w szoku i wrzuciłam do toalety myśląc ze to duży skrzep jednak podświadomie wiedziałam co to było. Mimo to miałam nadzieje ze ciąża się utrzyma. W dniu mojego poronienia kuzynowi urodziła się córka i mieli do mnie pretensje ze nie ciesze się ich szczęściem ale mi data narodzin ich dziecka będzie zawsze kojarzyć się z moja strata. Do domu wypościli mnie 26maja w dzień matki. teraz byłabym w 8 miesiącu od tamtej pory staramy się o dziecko niestety bezskutecznie tak bardzo brakuje mi mojego aniołka niesprawiedliwe to wszystko jest. Dlaczego tak bardzo musimy cierpieć;(
  • miszkagnieszka 30 Lis 18:59

    ja straciłam synka w 17 tygodniu tragedia ogromna ale udało sie nam go pochowac z czego sie ogromnie ciesze mamy gdzie wspominac naszego synka dzisiaj jestem w 27 tc i strasznie sie boimy tez bedziemy mieli synka :)))
  • also 01 Gru 00:00

    Ja jestem po dwóch stratach, obie ciąże obumarły między 6 a 8 tygodniem. Za pierwszym razem nawet nie widziałam serduszka, za drugim widziałam bijące serduszko, które po tygodniu już nie biło... Teraz mam dwóch synków, obie ciąże były zagrożone, ale jednak się udało. Tak strasznie ich kocham, często tylko przychodzi żal, że mogłam już wcześniej być taka szczęśliwa i że tamte dzieci nie dostały tej szansy. Też bardzo mnie raniło jak ktoś mówił "jesteście jeszcze młodzi, będziecie mieć jeszcze dzieci" albo "to nie było dziecko", "zlepek tkanek" itp. Po drugiej stracie miałam początki depresji, mimo, iż mąż bardzo mnie wspierał. Trafiłam wtedy na forum, gdzie są dziewczyny po stratach i gdyby nie one to chyba tak szybko bym się nie podniosła. Ktoś kto tego nie przeżył nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić jak straszne i traumatyczne jest to przeżycie. Świadomość, że nigdy nie przytuli się swojego długo wyczekiwanego dziecka. No i jeszcze zabieg w szpitalu. W moim szpitalu akurat personel był taktowny, chociaż za drugim razem nabyłam uraz do dwóch lekarzy, ale położne do rany przyłóż. Wiem jednak, że w większości szpitali kładą dziewczyny po poronieniach w salach z kobietami w zaawansowanych ciążach - zastanawiam się czy to brak serca czy brak mózgu? Wracając do tematu, żal nigdy nie minie, z czasem uczymy się z nim żyć, ale i tak wraca co jakiś czas jak bumerang. Pamiętajcie jednak dziewczyny, że warto czekać na ten mały cud, warto przejść nawet tak trudną drogę, żeby móc utulić swoje maleństwo, chociaż na początku wydaje się to tak odległe, to później okazuje się, że czas minął tak szybko. Pozdrawiam i życzę dużo nadziei na lepsze jutro, bo ono w końcu musi przyjść.
  • Arya (Aga:))) 01 Gru 15:02

    Poroniłam dwa razy....Najpierw w 7-8 tc, potem w 5 tc. Oba poronienia samoistne, oba płody trzymałam na dłoni....Straszne, druzgocące przeżycia:((((((((((( Mam 6 letnią córkę i ona jest dla mnie natchnieniem, siłą i nadzieją, ale od czasu ostatniego poronienia nie mogę zajśc w ciążę. Rok temu zmieniłam lekarza i okazało się, że miałam chlamydię. Mój poprzedni lekarz nie uznawał na konieczne zrobienie mi jakichkolwiek badań, a tu okazało się że to ta okropna bakteria z którą żyłam nie wiadomo jak długo mogła byc przyczyną tych strat. Gdybym zbadała się po pierwszym poronieniu byc może nie doszłoby do drugiego.... Dlatego jeśli Wasz lekarz tak jak mój dawny ginekolog bagatelizuje poronienia to nie zastanawiajcie się długo i zmieńcie lekarza! Obecnie leczę się, dwa tygodnie temu przeszłam laparoskopię i nadal walczę:))))
  • Arya (Aga:))) 01 Gru 15:02

    Poroniłam dwa razy....Najpierw w 7-8 tc, potem w 5 tc. Oba poronienia samoistne, oba płody trzymałam na dłoni....Straszne, druzgocące przeżycia:((((((((((( Mam 6 letnią córkę i ona jest dla mnie natchnieniem, siłą i nadzieją, ale od czasu ostatniego poronienia nie mogę zajśc w ciążę. Rok temu zmieniłam lekarza i okazało się, że miałam chlamydię. Mój poprzedni lekarz nie uznawał na konieczne zrobienie mi jakichkolwiek badań, a tu okazało się że to ta okropna bakteria z którą żyłam nie wiadomo jak długo mogła byc przyczyną tych strat. Gdybym zbadała się po pierwszym poronieniu byc może nie doszłoby do drugiego.... Dlatego jeśli Wasz lekarz tak jak mój dawny ginekolog bagatelizuje poronienia to nie zastanawiajcie się długo i zmieńcie lekarza! Obecnie leczę się, dwa tygodnie temu przeszłam laparoskopię i nadal walczę:))))
  • Arya (Aga:))) 01 Gru 15:02

    Poroniłam dwa razy....Najpierw w 7-8 tc, potem w 5 tc. Oba poronienia samoistne, oba płody trzymałam na dłoni....Straszne, druzgocące przeżycia:((((((((((( Mam 6 letnią córkę i ona jest dla mnie natchnieniem, siłą i nadzieją, ale od czasu ostatniego poronienia nie mogę zajśc w ciążę. Rok temu zmieniłam lekarza i okazało się, że miałam chlamydię. Mój poprzedni lekarz nie uznawał na konieczne zrobienie mi jakichkolwiek badań, a tu okazało się że to ta okropna bakteria z którą żyłam nie wiadomo jak długo mogła byc przyczyną tych strat. Gdybym zbadała się po pierwszym poronieniu byc może nie doszłoby do drugiego.... Dlatego jeśli Wasz lekarz tak jak mój dawny ginekolog bagatelizuje poronienia to nie zastanawiajcie się długo i zmieńcie lekarza! Obecnie leczę się, dwa tygodnie temu przeszłam laparoskopię i nadal walczę:))))
  • goga 06 Gru 11:01

    Poroniłam 2 razy, raz w maju 2008r., parę dni po naszej 1rocznicy ślubu, drugi raz we wrześniu 2011r. - dzidzia miała się pojawić na świecie w naszą 5 rocznicę ślubu. Obie straty bardzo bolą, ludzie nie potrafią zrozumieć i jak wiele z Was wspomina, mówią, że będzie jeszcze nie jedno ... nie chcą słyszeć że to było upragnione dziecko, moje dziecko ... na szczęście doczekałam też córeczki, która teraz ma 21miesięcy i jest wulkanem energii, choć o Nią też musieliśmy bardzo walczyć, bo nie chciała spokojnie mieszkać w brzuszku.
  • Monia 20 Gru 00:59

    Oferta Kliniki Leczenia Niepłodności, Ginekologii i Położnictwa www.fertilitycenter-crete.gr obejmuje kompleksową diagnostykę i leczenie niepłodności. Udostępniamy wszystkie najbardziej zaawansowane metody leczenia w tym program zapłodnienia In Vitro. W naszej klinice wykonujemy również szereg badań i zabiegów z dziedziny diagnostyki genetycznej, ginekologii oraz położnictwa.
  • Cytrynka1 28 Gru 16:13

    Poroniłam dwa razy . Pierwszy raz w 6-7 tc ( 26.03.2010r. ) , drugi raz w 5 tc ( 1.06.2011r. ) . Miałam również jeden poród przedwczesny w ten poniedziałek ( 26.12.2011 r.) , urodziłam synka w 24 tc o godzinie 22 . Jestem załamana ..... :(
  • monika3334 28 Gru 21:32

    Czesc wszystkim.Ja juz trzy razy poronilam pierwszy raz w 5 tc 16 maja 2008 drugi raz w 4-5tc w 13grudnia 2008.A teraz znowu poronilam w 5 tc 17 grudnia 2011.Jestem zalamana wszyscy mi mowia ze bedzie dobrze ze nastepnym razem sie uda ale ja tak sie boje teraz.
  • gosiaczek01 05 Sty 19:27

    Cześć wszystkim. Dzień w którym dowiedziałam się, że jestem w ciąży był najszczęśliwszym dniem w moim życiu!!! W 7 tygodniu lekarz postawił diagnozę, iż jajo płodowe jest puste -brak zarodka. Wielki żal i rozpacz ale się nie poddała skonsultowałam się z innym lekarzem okazało się, że wszystko jest ok widziałam na usg zarodek i bijące serduszko.Moje szczęście nie trwało długo :( w 11 tygodniu serduszko przestało bić. Ciąże usunięto w szpitalu. Od 1,5 roku staramy się o dziecko z mizernym skutkiem. 4 krotnie badałam cykl jajeczkowania miałam hsg i nadal nic. Ale dzięki nowemu lekarzowi do którego trafiłam z polecenia pełna jestem optymizmu. Mam nadzieję że w najbliższym czasie zostanę mamą. Nie ja to wiem!!!!
  • Beznadzieja 22 Wrz 14:00

    Ja straciłam mojego synka w ostatnim dniu 26 tygodnia. Ciąża szła "książkowo", wszystkie wyniki badań, w tym prenatalne, były ok a ja uwierzyłam, że jest i będzie dobrze. Badanie robiłam na Felińskiego w Krakowie - mówili, że wszystko jest super. "Odjechałam" ze szczęścia, pokochałam moje dziecko i w życiu nie doznawałam nic fajniejszego niż jego ruchy w moim brzuchu. A tu nagle bum. Dziecko przestało się ruszać: ostatni wyczuwalny ruch był rano a po południu lekarz stwierdził zgon. Totalny szok i czarna rozpacz a potem indukowany poród martwego dziecka. Trudno jest mi wyobrazić sobie coś bardziej traumatycznego: masakryczny ból, skurcze i ... cisza. Nie życzę nikomu. Dużo bardziej wolałabym poronić jakiś młody embrion. Nie wiem czy to dla was pocieszenie, ale im wcześniej się to stanie, tym lepiej. Ja już poczułam i pokochałam moje marzenie. Strata boli tak, że zastanawiam się, kiedy wrócę do pionu. Teraz czekam na wyniki sekcji i kariotypu i na zagojenie macicy po łyżeczkowaniu. Może spróbujemy raz jeszcze, ale wiem, że już zawsze będzie towarzyszył mi strach.
  • koteczek1 23 Sty 18:47

    ja poronilam w 11 tyg ciazy ale dziecko podobno juz umarlo w 7 tyg muj lekarz byl beznadziejny poniewaz bylam u niego ze krwawilam ale przestalam a on ze jesli mnie nic nie boli to nic mi nie jest dwa din pozniej wyladowalam w szpitalu ciezko to przezylam bylo to 2 lata temu od tego czasu staralismy sie o dziecko na zasadzie jak sie uda teraz bylam u lekarza okazalo sie ze mam nie doczynosc tarczycy i hiperprolaktyniemie biore leki ale boje sie ze nawet jak zajde to :(
  • salinos 16 Sty 16:06

    poroniłam w 5 tc i pewnie gdybym nie mierzyła temp i nie zrobiła bety hcg, nie wiedziałabym o tym, że się udało...pamiętam jak zaczęłam plamić, później jak skrzep ze mnie wyleciał.. nadal nie mogę się z tym pogodzić i jestem przekonana, że osoby, które przez to nie przeszły, nie mają pojęcia o czym mowa, choć zapewniają, że wiedzą i próbują pocieszyć... ból tym większy , bo staraliśmy się już ponad dwa lata... poszłam do gina i powiedział, żebym się nie przejmowała bo tam nic nie było, że nie było zarodka i w ogóle.. ale ja swoje wiem.. każdego dnia mam w oczach łzy jak sobie przypomnę ten skrzep.. ból pozostanie na zawsze w moim umyśle...
  • arya 25 Sty 13:30

    Miesiąc po moim ostatnim wpisie zaszłam w ciążę, znowu w Boże Narodzenie...to miał być mój cud, nagroda za to przez co przeszliśmy. Beta pięknie przyrastała, dostawałam duphaston i clexane, wszystko było ok. W 5 tygodniu zaczęły się plamienia, ale beta nadal rosła. Leżałam przez cały tydzień. W piątek zaczęłam lekko krwawic i miałam skurcze jak na @....Już wiedziałam:(((( Ale kazali mi leżeć i krwawienie ustąpiło, plamienia praktycznie się zmniejszyły. We wtorek zrobiłam usg i betę....Okazało się, że jednak w piątek to było kolejne(trzecie) poronienie:(((((( Czuję się strasznie! Wydawało mi się, że po wyleczeniu chlamydii wszystko bedzie dobrze. Za każdym razem odbywa się to tak samo- ciąża się rozwija, a mimo to organizm ją wyrzuca. Mój ginekolog stwierdził, że to może być problem immunologiczny i przy kolejnej ciąży dostanę encorton....Powtórzymy też badania na chlamydię, bo to świństwo lubi wracać. Gdyby nie moja 6-letnia córcia chyba bym umarła z żalu....Ale nie poddam się, będę walczyć!!!! Musi się udać, musi!
  • Kasiulka85 29 Sty 22:48

    Witam was wszystkie. Ja chciałam podzielić się z wami moim przeżyciem. Bardzo staraliśmy się z mężem o dziecko no i po pięciu miesiącach się udało. Gdy test okazał się pozytywny byłam już w szóstym tygodniu ciąży. Byłam bardzo szczęśliwa, że będę miała dziecko zwłaszcza, że go tak bardzo pragnęłam. Mieszkam w Anglii i tutaj pierwsze badanie USG ma się w 12-13 tygodniu. W końcu doszło do tego dnia więc bardzo się cieszyłam, że zobaczę maleństwo. Położyłam się na łóżku i pielęgniarki musiały trzy razy sprawdzać w końcu musiały zrobić dopochwowe USG, i wyszukały, że moje kochanie ma tylko 4,8 mm wielkości. Wogóle nie plamiłam cały czas od dowiedzenia się, że jestem w ciąży wszystko rozwijało się jak ciąże a kochanie już się odkąd dowiedziałam nie rozwijało. Nadal samoistnie nie poroniłam i musiałam iść do szpitala, aby podali mi dopochwowo tabletki, abym mogła poronić. Zajęło mi to do dwóch godzin. Nie życzę żadnej kobiecie takiego przejścia, oczywiście miałam duże wsparcie u wszystkich a zwłaszcza mojego męża minęło dopiero dwa tygodnie odkąd poroniłam i nadal w sercu matki boli. Modlę się aby kolejna ciąża nie skończyła się tak samo. Życzę wszystkim kobietom, które poroniły czy które jeszcze nie posiadają dziecka, aby uzyskały w życiu w końcu tą wspaniałą istotę. Pozdrawiam was wszystkie.
  • ka_milka 13 Gru 11:49

    Pierwszą ciążę straciłam w 24 tygodnu (6ty miesiąc). Wcześniej wszystko było dobrze, maluszek ładnie się rozwijał. Wiadomość o śmierci dziecka była zupełnie niespodziewana. Organizm nie zorientował się, że dziecko nie żyje, nie krwawiłam, nie miałam żadnych bóli. Zostałam odesłana do szpitala, tam dostałam tabletkę na skurcze, ale mimo strasznego, wielogodzinnego bólu dziecko nadal nie chciało zostać urodzone. Dostałam drugą tabletkę i krótko po tym urodziłam. Później łyżeczkowanie pod narkozą. Po 2 dniach wypuścili mnie do domu. Bilans: 9 godzin paraliżujących niemal, wywołujących wymioty i odbierających siły w nogach skurczów - nic strasznego (mogłam poprosić o znieczulenie, sama nie chciałam, więc nie mogę narzekać); tygodnie płaczu, żalu i tępego gapienia się w ścianę - rozdzierające serce i duszę, najstraszniejsze co przeżyłam do tej pory. Po tysiącach testów i informacji, że z ciażą wszystko było dobrze, dziecko było zdrowe pod względem genetycznym i fizjologicznym, a jedynie nie zagnieździło się wystarczająco głęboko w macicy przyszedł czas na pogrzeb i wzmożoną falę rodzierających uczuć i żalu... Kilka miesięcy na "oddech" i wydobrzenie i dalsze próby zajścia w ciąże. I po 3 miesiącach prób są, udało się, dwie kreski na teście! Rejestracja na pierwszą wizytę w drugiej ciąży, pełne strachu oczekiwanie na nią. Lekarz: "cieszy się pani?". Ja" "cieszę, ale i boję. Choć chyba bardziej się cieszę niż boję". USG - lekarz "nie wygląda to dobrze, płód za mały jak na 7 tc, nie bije serce, proszę przyjść za 10 dni, zobaczymy". Okrutne 10 dni stresu, plamienie, oczekiwanie na wyrok,. Przez ten czas nic się nie zmieniło, serduszko dalej nie biło, urosła tylko ilość wód płodowych. Lekarz "czekają państwo na to dziecko, damy mu jeszcze szansę, proszę przyjść za tydzień". Ja jednak byłam już pewna zakończenia tej histrorii. Zaczęłam krwawić mocniej. 3 dni od wizyty obudziłam się w nocy cała mokra, dostałam czegoś w rodzaju krwotoku. Pobiegłam do toalety i poczułam się prawie jak podczas porodu, tylko rodziłam coś mniejszego - duża "kulka" ześlizgiwała się w dół i przepadła w głębi toalety. Spuściłam swoje drugie dziecko w kanalizacji... A teraz minęło 4 tygodnie od tego poronienia. Czekam aż "coś się ruszy", bo organizm chyba nieco zgłupiał - do tej pory ani owulacji ani okresu (choć ponad tydzień temu hCG było już prawie w normie przedciążowej). Obawiam sie, że przy następnej ciąży jak lekarz zapyta mnie czy jestem szczęśliwa odpowiem, że tym razem czuję tylko strach...
  • ellenaa 05 Kwi 10:55

    Ja straciłam swoje dziecko w 12 tygodniu ciąży. Zaczęłam plamić, a później lekko krwawić i po szybkiej wizycie u lekarza pojechałam na USG. Tam lekarz zapytał kiedy było ostatnie i co na nim było widać, ja na to, że w 6 tygodniu i że biło serduszko. Odpowiedział, że "już nie bije". Nie umiem opisać co wtedy przeżyłam, ale to było dopiero początek.... Lekarz pocieszał mnie, że na pewno dziecko było bardzo chore i nie przeżyłoby, że w szpitalu wszystkim się zajmą i żeby zgłosiła się następnego dnia. Pojechałam do szpitala, mąż bardzo mnie wspierał, ale musiał niestety wracać do pracy, więc zostałam sama. W szpitalu dostałam tabletki, które miały wywołać poronienie. Cały dzień nic się jednak nie wydarzyło. Lekarz stwierdzili, że następnego dnia dadzą mi kolejną dawkę, a teraz powinnam iść spać. W nocy stało się najgorsze. Zaczęłam krwawić jak z odkręconego kranu, a za każdym razem gdy szłam do toalety wypadały ze mnie wielkie kawałki czegoś, nie wiem co to było, przypominało galaretę, kawałki mięsa....To było traumatyczne :(((((( Rano dostałam tak ogromnych skurczy porodowych, że wyłam z bólu. Lekarze stwierdzili, że trzeba wyłyżeczkować macicę. Zabieg miałam w narkozie, nic nie czułam. Potem spałam przez resztę dnia. Do domu wypisano mnie wieczorem. Tak bardzo tęsknię za moim aniołkiem. Urodziłaby się 10 października 2012 roku.
  • CarollEnn 26 Luty 09:49

    Drogie Panie, poszukuje kobiet, które po poronieniu urodziły swoje dziecko naturalnie. Chcę zaprosić do rozmowy. (Jeśli takie będzie życzenie którejś z Pań, zapewniam anonimowość). Z góry dziękuję za pomoc. karolina nowak, tvn24 karolina.nowak@tvn.pl +48516444145
  • StokrotkaOla 12 Sie 19:13

    Poronienie zatrzymane... 7 tyg ciaży. Muszę zglosić sie do szpitala na zabieg.... ;((
  • izolda24 19 Lis 22:04

    tez nie dawno w 6 tygodniu poroniłam :(

Aby dodać komentarz musisz być zarejestrowanym użytkownikiem 28dni. Zarejestruj się